czwartek, 8 grudnia 2016

4 razy tak !

Cztery razy tak to post o tym, bez jakich produktów nie wyobrażam sobie przedłużania paznokci, czy też żelowania naturalnej płytki paznokcia. Zacznijmy od tego, że każdego pazurka, czy to będzie przedłużenie, czy też żel na naturalnej płytce, trzeba odpowiednio przygotować.

O takim przygotowaniu pazurka nie będę tutaj pisała. Może kiedyś powstanie osobny post na ten temat, jednak tutaj chcę się skupić na produktach. I tak oto przedstawiam Wam moich ulubieńców :



Na zdjęciu co prawda 5 produktów ale dwa z nich są takie same :) 

Zacznijmy od podstawy, czyli w moim przypadku oprócz przemywania paznokcia cleanerem zawsze używam primera. 


Ja akurat używam Acid Free Primer, czyli bezkwasowego produktu, który wiąże żel z płytka (również akryl jednak ja na akrylu nie pracuję). Produkt ten również chroni przed zapowietrzeniami. Jest to preparat, który pozostawia lepką warstwę, czego nie można powiedzieć o primerze kwasowym. Nie jest on również tak silny. Jednak jak dla mnie primer bezkwasowy w zupełności wystarcza, nawet dla klientek z bardzo problematyczną płytką. 

Pamiętam jak pracowałam na produktach z Vitala... Dawno temu, przy swoich początkach. Zamawiałam wszystko z AllePaznokcie ewentualnie z allegro. Wtedy bez względu na wszystko używałam primera kwasowego... Jego zapach często mnie odrzucał... Postanowiłam, że nigdy nie wrócę do takich produktów. 

Kolejna perełka, bez której nie wyobrażam sobie stylizacji to baza :


Przedstawiam słynną bazę proteinową. Rewelacyjna do hybryd, jak i pod żele. Można nią nawet zbudować paznokcia, czy nadbudować krzywą C. Jednak jeśli chodzi o mnie to nie przedłużałam nią paznokci, więc nie mogę powiedzieć dokładnie jak się sprawdzi. Dla mnie jest idealna jako baza pod żele. Chociaż nie powiem, że kilka razy przy zmianie paznokci zastanawiałam się czy nie zostawić na nich samej bazy, bo paznokcie po niej się błyszczą jak nigdy !! Co można powiedzieć jeszcze o tej bazie ?? Jak sama nazwa wskazuje zawiera proteiny, które wzmacniają nasze paznokcie. Więcej o niej i o jej właściwościach możecie przeczytać na stronie Indigo. 

I tu znów powrót do przeszłości... Mrocznej przeszłości... Nie wiem jak zaczynając przygodę z paznokciami mogłam nie używać bazy... Nawet nie zwracałam na to uwagi.. Wiem, popełniałam wiele błędów przy swoich początkach, ale jestem tylko człowiekiem, który uczy się przecież na błędach :) 

Nie będę przedstawiała szablonów na jakich pracuję, gdyż każdy dobiera je według swoich upodobań. Jednak jak już mamy szablonik budujemy szkielet paznokcia. Do tego idealnie pasuje żel Take Your Time (TYT):


Na początku jak przeszłam na firmę Indigo pomijałam ten produkt, gdyż się go bałam. Tak bałam się żelu :) Było to spowodowane wszystkimi opisami tego produktu... Chodzi oczywiście o pieczenie. Ja osobiście nie jestem odporna na ból. Jednak stwierdziłam, że wypróbuję. Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana - to były moje słowa kupując ten produkt. No niestety czarny scenariusz się sprawdził. Żel piecze.. Jednak jest idealny do budowania szkieletu. Jest gęsty, przez co produkt nie spływa na boki... Bez problemu można zbudować wszystkie paznokcie i dopiero utwardzać w lampie. I tu nałożenie cienkiej warstwy sprawia, że nie piecze aż tak bardzo. Chociaż ja preferuję trzymania ręki w lampie przez około 3 sekundy i wyciągnięcia jej na chwilę, następnie powtórzenia tego 2 razy i efekt pieczenia nie powinien się pojawić :) 

Nie wiem jak ja wcześniej robiłam paznokcie na żelach, które miały być gęste a tak na prawdę takie nie były... Spływały po formach przez co praca z nimi była uciążliwa... Źle się piłowało, zalewało skórki, robiło się paznokcia po paznokciu, żeby unikać efektu "wodospadu" po bokach.. Teraz się to wydaje dziwne, ale wcześniej tak było... Nie wstydzę się pisać o swoich początkach. Wiem ile błędów popełniałam. Na szczęście to się zmieniło :) 

Na koniec zostawiłam chyba to co najlepsze, oczywiście dla mnie :) 


Żel linii Easy Shape, Light Rose. Kocham ten produkt za jego konsystencję, kolor, i to jak łatwo się go piłuję. Jak mam zbudowany szkielet TYT, uzupełniam resztę właśnie Light Rose. Ten produkt jest gęsty, kremowy (w porównaniu do Rose, który jest galaretkowaty). Jego kolor jest jak naturalna płytka paznokcia (może ciut ciemniejszy) przez co idealnie sprawdza się do frencha czy nawet do BabyBoomera. Jedyny minus, to delikatne pieczenie w lampie, ale metoda 3 sekundy x 2 sprawdza się idealnie :) 

Pamiętam wcześniej jak pracowałam na żelach przezroczystych. Gdzie przy zrobieniu frencha trzeba było użyć covera. I tu źle dobrany cover to kolejna warstwa produktu, by nie było widać przedłużenia. Pisząc ten post uświadomiłam sobie jakie to było straszne !! Dobrze, że te czasy się skończyły :) Pełna pasji i chęci do poznawania produktów firmy Indigo, nigdy nie wrócę do przeszłości :) 






10 komentarzy:

  1. Sama na hybrydy się raczej nie przerzucę, ale podeślę linka koleżance, która dopiero zaczyna swoją przygodę z lakierami hybrydowymi i na pewno post jej się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja jeśli chodzi o hybrydy to niestety moje paznokcie jej jakoś nie lubią :) Ja wolę żele :)

      Usuń
  2. Ja akurat hybryd nie robię, ale fajny post :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę wypróbować kiedyś jakieś lakiery hybrydowe tej marki. =)

    OdpowiedzUsuń
  4. O Protein Base od Indygo słyszałam wiele dobrego ;-)

    OdpowiedzUsuń